Zasada „altius, citius, fortius”
(wyżej, szybciej, mocniej) towarzyszy zmaganiom olimpijczyków od 1913 roku. W
Londynie polscy sportowcy nie wzięli jej sobie do serca. A przynajmniej
niewielu z nich. W porównaniu z igrzyskami w Pekinie, jest gorzej - krążków
zdobyliśmy wprawdzie tyle samo, ale o jedno złoto i AŻ cztery srebra mniej.
Trudno się z tym pogodzić, że na
wielu arenach Polacy pokazali poziom kompromitujący. Cztery lata przygotowań,
dla wielu z nich - Londyn jako cel główny - a na końcu blamaż. I to słynne już
„Nie wiem, co się stało”. My tym bardziej nie wiemy. Chociaż się domyślamy.
Pomijając złe przygotowania (w wielu związkach do dziś rządzi „beton”, jak tu
sportowiec ma myśleć o medalach?), zawiodła psycha. (Nie)Dołęga nie udźwignął
presji, co przełożyło się na nieudźwignięcie sztangi, Daria Pogorzelec wstydziła
się wykorzystać kontuzji swojej rywalki Abigel Joo (cóż za miłosierdzie!), a
Paweł Fajdek tak się rozhuśtać w kole dla młociarzy, że spalił wszystkie próby.
Przykłady można mnożyć... Na koniec potężny minus dla trenera naszych
siatkarzy, za przygotowanie szczytu formy za wcześnie. Włoch jest jednak
wyjadaczem na trenerskiej ławce i można być pewnym, że jeszcze poprowadzi Kurka
i spółkę do sukcesów.
![]() |
Paweł Fajdek |
Chwała tym, którzy nie zawiedli, ale
że nazwiska Majewskiego, Zielińskiego czy Włodarczyk odmieniono przez ostatnie
dwa tygodnie (jakie to polskie!) przez wszystkie przypadki, my złożymy jedynie
gratulacje, a reszcie polskich sportowców pożyczymy brania przykładu z tych
ludzi. Oni pokazali, że można. Uzupełniając jeszcze wątek naszych medalistów -
szczerze urzekł nas Damian Janikowski. Fantastyczny technik i fighter. Chłopak
wyraźnie idzie w ślady swojego trenera klubowego, Józefa Tracza, który co
pojechał na igrzyska (a był na trzech), przywoził medal. Damianowi życzymy tego
samego i jesteśmy dziwnie spokojni, że on tego dokona. On się po prostu urodził
zapaśnikiem.
![]() |
Damian Janikowski |
Kolejny okres olimpiady już się
rozpoczął, a zwieńczą go igrzyska w Rio de Janeiro. Oby były one tak obfitujące
w medale, jak Atlanta 1996. Wtedy dla naszych sportowców, jak i dla nas,
kibiców, ściskających kciuki w domach, rozpocznie się prawdziwy karnawał. Taki,
jaki dla fenomenów pokroju Michaela Phelpsa czy Usaina Bolta trwa od dobrych
kilku lat. Oni w Londynie udowodnili, że... już niczego udowadniać nie muszą.
Autor: Tomasz
Szuchta